I. Początek, czyli rzuć studia, zostań Zabójcą



#zabójcy #serial #fabularny #powiązane

Milczał. Milczał dość długo, w nieprzyjemnej ciszy trawił przytyki dopiero co poznanego obrzydliwca. Po jego lewej stronie siedział wojownik popielnych ziem, bardziej znany jako Miłosz Szyderca. Obok Miłosza nieśmiało siedział Mateusz, którego tuliła Sasha, dodając mu odwagi. Mężczyzna czuł, że tego wieczoru spotkały się siły szarości, mroku, światła i brzydoty. A on nie należał do żadnej z nich, podobnie jak i Asia, siedząca naprzeciw rudej Sashy. Obok trolla przycupnęło słoneczko zwane Olą, bacznie obserwując twarze znajomych.
Tomasz wykrzywił usta w wyrazie obrzydzenia. Nie spodziewał się, że ten wieczór zostanie zepsuty przez tę obmierzłą istotę. To miało być udane spotkanie w kręgu znajomych, parę piw, śmiechy i żarty na temat wszystkiego wokół. Nie przeczuwał tragedii, gdy namówił Olę, by przyszła z chłopakiem. Wrócił myślami do wydarzeń sprzed dwóch godzin.
Szli całą paczką przez miasto, w stronę karczmy. Był szczęśliwy, jeśli można tak powiedzieć o uczuciach Władcy Ciemności. Lubił spędzać czas z tymi ludźmi, można było o nich powiedzieć tylko jedno: byli zajebiści. Szedł z Miłoszem ramię w ramię, luźno rzucając żartami, które nikogo normalnego by nie rozbawiły. Na szczęście oni nie byli normalni. Ku nim szedł niski, szeroki facet z przetłuszczonymi włosami, wyglądającymi na niemyte od kilku dni. Co najmniej od kilku. Tomasz uśmiechnął się i już chciał rzucić jakąś kąśliwą uwagę, lecz ta zamarła mu w gardle. Nie wierzył własnym oczom. Ola podbiegła do nieznajomego, wzięła go za rękę i rzekła do nas:
– No właśnie to jest Trollek, poznajcie się.
Przełknął obelgę. Cóż, niech będzie, może i wizualnie do siebie nie pasują, więc na pewno psychicznie są jakoś podobni. Jeśli tak, to wieczór będzie naprawdę świetny. W głowie zrobił krótkie zestawienie. Ola – szczupła osóbka, dość wysoka jak na kobietę, jasne włosy zwykle związane w misterny warkocz. Mentalnie była szaleńcem po stronie światła. Nie można było przewidzieć co w danej chwili zrobi, coś odpowie, czy może zaśmieje się i odejdzie, zostawiając cię kompletnie zbitego z tropu. Troll – niski, grubszy facet, kasztanowe włosy związane w stylu „chuj wie jak”. Psychika – na razie brak danych. Chociaż… Wyraz twarzy mężczyzny wyrażał arogancką pewność siebie. To nie wróżyło zbyt dobrze.
Tomasz brzydził się podać mu rękę, lecz zrobił to, nie chcąc sprawiać przykrości koleżance z koła naukowego. Szybko otarł dłoń o spodnie. Po przywitaniu się kontynuowali swą podróż w stronę karczmy „Pod Centralnym Zjebem”. Nazwa ta jeszcze nigdy nie była tak adekwatna jak wtedy. Wraz z Miłoszem pozostał nieco w tyle. Chciał wymienić poglądy na temat tego dziwacznego indywiduum, lecz bał się, że osoby z przodu mogą go usłyszeć. Po minie kolegi wiedział, że ten myśli podobnie. Jego wyraz twarzy był odzwierciedleniem oblicza człowieka, który przybył do paryskiego muzeum i po raz pierwszy ujrzał kubistyczne obrazy. Tomasz całkowicie go rozumiał. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Dodał do tego nieme: WTF? i uniósł brwi w wyrazie kompletnego niedowierzania. Musiał wtedy wyglądać naprawdę komicznie, gdyż Miłosz zaśmiał się szaleńczo. Szybko zakrył usta, by ci z przodu nie odwrócili się. Po samych minach mogło się wydać o czym rozmawiali.
W końcu dotarli na miejsce, zajęli stolik pod ekranem telewizyjnym, na którym puszczano mecz jakichś zespołów z Afryki. Rozpoczęła się seria kawałów mających podtekst rasistowski. Wszyscy śmiali się i rzucali kolejne żarty sytuacyjne, lecz Tomasz coraz bardziej tracił nastrój. Humor nowego był dziwny, niby wszystko było w porządku, lecz sposób w jaki mówił drażnił go: każde słowo wyrażało pierdolony samozachwyt. Musi to znieść, przecież nie zrobi burdy. Skupił się na piwie. Chciał się upić, może wtedy nie będzie słyszał i widział. To był dobry plan. Wziął kolejny, spory łyk złocistego trunku.
– Tomasz mów coś, nie zamulaj – parsknęła Sasha, zwracając się do milczącego mężczyzny.
– Nie zamulam, spokojnie, a tak jakoś się zawiesiłem – odparł. Kątem oka zauważył, że Miłosz bacznie go obserwuje. W odpowiedzi wystawił kieł i uśmiechnął się znacząco, podnosząc kufel do góry i wypijając resztkę płynu. Czas na następne. Wstał, podszedł do baru i zamówił kolejne kufle, dla siebie i Miłosza. Gdy wrócił na miejsce, postawił je na stole i od razu wziął się do roboty. Jego kolega nie spieszył się, powoli pił trunek, palcem dotykając brzegów kufla, tworząc idealnie proste koła. Obrzydliwiec zauważył to i rzekł:
– Z psychologicznego punktu widzenia, to, że tak robisz oznacza znudzenie i zniechęcenie rozmówcami, nudzimy cię?
– Co? Nie, przecież zawsze tak robię, gdy tylko piję – zaprzeczył mężczyzna.
– Czyli zawsze jesteś znudzony? Naprawdę, że też oni jeszcze się na ciebie nie obrazili – nie odpuszczał chłopak Oli.
– E tam głupi nawyk i tyle, nie ma tu co analizować – prychnął śmiechem Miłosz.
– Wszystko jest istotne… – zaczął, lecz nie skończył, gdyż Tomasz przerwał mu jednym, jadowicie wypowiedzianym zdaniem.
– Skoro jesteś dobry w to psychologiczne gówno, to może mnie spróbujesz rozgryźć?
Atmosfera momentalnie zgęstniała. Powietrze wokół stolika można było ciąć nożem. Żarty się skończyły. Demon nie będzie dłużej powstrzymywany. Mężczyzna o długich, czarnych włosach zmierzył przeciwnika nienawistnym spojrzeniem.
– Nie chciałbyś tego o sobie wiedzieć – odparł zadufany w sobie typek, takim tonem jakby uważał swojego rozmówcę za nic niewartego śmiecia.
– Przestań – szepnęła Ola, ciągnąc go za rękaw.
– Czyżby? A może nie jesteś w stanie tego zrobić? – warknął Tomasz, ze złości zaciskając dłoń na stole. Sosnowa deska tworząca blat zadrżała.
– Tomasz uspokój się! – Sasha usiłowała przywołać go do porządku. Mateusz siedział nieruchomo, spoglądając to na jednego, to na drugiego. Władca Ciemności dostrzegł metaliczny blask po swojej lewej stronie. Wspaniale, łowca wziął narzędzia.
– Proszę was… – prychnął troll, tworząc na końcu palca małą ognistą kulę.
Tomasz uśmiechnął się, właściwie to szaleństwo wykrzywiło mu wargi w najbardziej przerażającym uśmiechu, jaki kiedykolwiek widzieli jego znajomi. Ten obrzydliwiec potrafił władać magią, tak? Miła niespodzianka. Uniósł dłoń oddzielając barierą Mateusza, Sashę, Asię i Olę. Teraz był pewny, że są bezpieczni. Zwrócił się w stronę Trolla.
– Tacy jak ty nie żyją długo. Wiesz dlaczego? Bo spotykają na swej drodze takich jak ja!
Gwałtownie wstał i jednym gestem odsunął wszystkie stoliki pod ściany. Miłosz patrzył ze zniechęceniem na swojego przeciwnika. Splunął na drewnianą podłogę, dawno nie spotkał człowieka, którego bez wahania chciałby zabić. Taka okazja. W oczach błyszczały dwa małe diabełki, pragnące jak najszybciej ujrzeć czerwień krwi.
Władca Ciemności poczuł jak ktoś przekracza ,barierę. Odwrócił się gwałtownie i oniemiał. Ola stała poza mrokiem ściskając miecz w dłoni i patrząc z niepokojem na swojego chłopaka.
– A już się bałem, że będzie dwóch na jednego – szepnął Tomasz.
– Tak, teraz szanse są wyrównane – potwierdził jego przeciwnik.
– Uwierz mi psie, nie są… – westchnął Ciemny Pan tworząc cień wokół siebie. – Dante zajmij się nią, tylko uważaj.
– A już myślałem, że własnoręcznie pozbędę się tego skurwiela – niepocieszony kolega stanął naprzeciw Jasnej Pani. Wyciągnął dłoń, stworzył oślepiająco jasne światło z którego wyciągnął dwa krótkie, srebrne miecze.
– Proszę was, wycofajcie się, nie chcę walczyć – zaskomlała Ola cichutko.
– Ale my chcemy! – wydobyło się z trzech gardeł.
W karczmie rozpętało się piekło. Miecze zostały skrzyżowane, aż poszły iskry. Magia ścierała się ze sobą, powietrze płonęło.
Miłosz ze śmiechem parował ciosy Jasnej Pani, okręcił się na pięcie i uderzył ją rękojeścią w plecy. Zaskoczona wydała z siebie zduszony krzyk, utrzymała się na nogach. Odwróciła się i posłała jasną błyskawicę. Grom uderzył prosto w skrzyżowane miecze, światło spłynęło po ostrzach. Miłosz machnął bronią, strącając błyskawicę na podłogę gdzie natychmiast zmieniła się w jasny pył. Ponownie doskoczyła do przeciwnika. Bronił się, nie pozwalał, by jej ostrze dosięgło celu. W końcu się znudził, zablokował cios jednym mieczem i kopnął Jasną Panią w brzuch. Uderzenie było potężne.
– Chyba przesadziłem, niech to… – rzekł, patrząc na zbierającą się z podłogi kobietę.
Złożyła dłonie i wypowiedziała krótką inkantację. Oba miecze upadły z brzękiem na podłogę, twarz Miłosza wykrzywiła się z bólu. Ręce miał wykrzywione pod nienaturalnym kątem. Technika wiązania potrafił uprzykrzyć życie.
Tymczasem po drugiej stronie izby pojedynek trwał w najlepsze. Tomasz w czarnej szacie posyłał pocisk za pociskiem w stronę skurwiela. Niestety ten wszystkie odbijał. Pan Ciemności zaklął tworząc z energii czarny bicz. Zamachnął się i zrobił krwawą szramę na, i tak już szpetnej, twarzy. Zaraz potem oberwał. Ognista kula uderzyła go w pierś, posyłając mężczyznę na ścianę karczmy. Gruchnął ciałem w przeszkodę, usłyszał trzask żeber.
– Nieźle – prychnął, wypluwając flegmę w kolorze krwi. – Teraz uniknij tego.
Zamknął oczy, zbierając energię. Przed nim pojawiały się setki mrocznych sztyletów, wiszących w powietrzu niczym widma. Uniósł powieki i machnął ręką w stronę Trolla. Sztylety pomknęły z niesamowitą prędkością, odbijając się od kamiennej tarczy. Tomasz nie wierzył własnym oczom. Chyba będzie musiał walczyć na poważnie. Podwinął rękaw szaty, przygryzł wargę, ciepła krew spłynęła po brodzie. Zgarnął ją dłonią i rozsmarował po symbolach znajdujących się na przedramieniu. Z ramienia zaczęły wyrastać demoniczne, zakrzywione kolce. Oczy stały się czarne, z pleców wyskoczyły skrzydła rozrywając szatę. Skierował wzrok na swojego przeciwnika.
– Kim ty jesteś? – spytał gniewnie Troll.
– Twoim koszmarem – szepnął demon.
Za chwilę znalazł się tuż przy nim i zaatakował. Drewniana podłoga została spryskana krwią, Troll trzymał się za rozorane ramię.
– Ty skurwielu – wrzasnął wyciągając dłoń.
Tomasz nie dał mu najmniejszych szans na atak. Pojawił się za nim i kopnął z całej siły. Sekundę później pojawił się obok i przygniótł wrzeszczące ścierwo do ziemi. Drzazgi rozleciały się po całej izbie. Troll wstał, strużki krwi płynęły po jego twarzy.
– Chyba już czas zakończyć twą mękę – stwierdził demon i zmaterializował ciemny miecz. Ścisnął go mocniej, celując w gardło ofiary. Za chwilę zada cios.
Rozległ się przeraźliwy krzyk. Tomasz odwrócił się w tamtą stronę. Zobaczył uwięzionego Miłosza, tuż obok niego klęczała Ola z mieczem przy szyi ofiary.
– Życie za życie, co ty na to? – wrzasnęła.
– Chyba żartujesz – szepnął Szyderca, rozrywając bez trudu pieczęć i chwytając gołą dłonią za ostrze Jasnej Pani. Rozległ się dźwięk łamanej stali. – Po prostu kupiłem mu czas.
Uśmiechnął się, patrząc jak miecz kolegi coraz bardziej zbliża się do gardła niegodziwca.
– Błagam cię! Nie zabijaj go! Błagam! – Ola padła na kolana, łzy ściekały jej po policzkach. Tomasz zawahał się. Prychnął, broń rozwiała się wraz z podmuchem wiatru. Spojrzał na zakrwawionego mężczyznę, klęczącego u jego stóp i rzekł:
– Żyjesz tylko dzięki niej, robaku. Nawet nie wiesz jakie masz szczęście.
Nie mógł oprzeć się przed silnym kopniakiem prosto w tę znienawidzoną gębę. Otrzepał szatę z kurzu. Spojrzał na Miłosza i skinął głową. Wiedzieli, że wykonali tu kawał dobrej roboty. Obaj czuli, że nareszcie znaleźli swoje przeznaczenie, swoją drogę w życiu. Przeszli przez drzwi karczmy. Chłodne powietrze owiało ich twarze, przynosząc ulgę po magicznym zaduchu. Księżyc świecił zadziwiająco jasno. Szli ramię w ramię, bez słowa. Obaj wiedzieli czym będą się od dzisiaj zajmowali. Zabójcy Skurwysynów ruszają w świat!

Komentarze