Szaleniec w klatce



 Zadanie szóste. Tomasz. Niech króliczek będzie z wami :)

#krótkie #2strony #szaleństwo
– W następnej rundzie pamiętaj o ulepszeniu wioski małpek, inaczej balony przejdą na drugą stronę.
Strażnik westchnął ciężko, odchylił się na krześle i spojrzał na młodego mężczyznę, tkwiącego za rzędem stalowych prętów. Chłopak siedział rozparty na kamiennej ławie. Z zaciekawieniem patrzył w ekran komputera, stojącego na drewnianym biurku. Tuż nad meblem, na potężnym gwoździu wystającym z chropowatej ściany, wisiał gruby pęk kluczy.
– Ale co ja tam mogę wiedzieć, w mieście mówią, że jestem walnięty – powiedział młodzieniec, gdy strażnik wrócił do gry i nacisnął spację, rozpoczynając kolejną rundę.
– Tak przy okazji, jestem Rom. Spędzimy ze sobą kilka godzin, fajnie byłoby się lepiej poznać.
Funkcjonariusz za komputerem nie zwrócił uwagi na słowa więźnia. Ten etap był naprawdę trudny, właśnie pojawiły się balony w metalowej skorupie, odporne na większość broni z małpiego arsenału. Strażnik skrzywił się, gdy jeden z przeciwników przedostał się na koniec planszy. Po paru sekundach kliknął w ulepszenie wioski.
­- Brawo! Zaklaskałbym w dłonie, ale sam rozumiesz…
Rom uśmiechnął się rozbrajająco, unosząc do góry ręce pozbawione dłoni. Ułożył kikuty na podołku, przechylił głowę i zmarszczył brwi. Przed chwilą zauważył dziwaczne stworzenie, siedzące tuż obok nogi zajętego strażnika. Wytężył wzrok aż łzy napłynęły do oczu. Przywidzenie?
Westchnął ciężko, brakowało mu protez, które zostały zabrane przy aresztowaniu. Miał nadzieję, że jutro je oddadzą. Jakoś tak głupio stanąć przed żądnym krwi tłumem jako upokorzony, pozbawiony kończyn rzezimieszek. Z całą pewnością byłoby to dość niezręczne przeżycie.
– Ej, stary! Nie wiesz może o której po mnie przyjdą? – spytał głośno w stronę strażnika.
Nawet głucha cisza nie odpowiedziała mu na to pytanie. Wzruszył ramionami. Od oskarżyciela usłyszał, że wyrok zostanie wykonany przed jedenastą. Na dwunastą miał umówionego grabarza, chyba nie będzie żadnych opóźnień. Ciekawe czy zdąży na popołudniową mszę? W dzieciństwie lubił okradać staruszki w trakcie nabożeństw. Za parę godzin te same starowinki będą modliły się o jego nieśmiertelną duszę. Cóż za niezwykły powrót do korzeni.
Wybuchł głośnym śmiechem, gdy przypomniał sobie twarz zaspanego prezydenta. Wyglądała jak scena, na którą co chwilę wchodził inny aktor. Spektakl rozpoczęło zaskoczenie, potem pojawiło się niedowierzanie. Na końcu teatr wybuchł, złość zaczęła szaleć, niszczyć dekoracje i wołać ochroniarzy.
Rom niczego nie żałował. Przyjął zlecenie i byłby je wykonał, gdyby tylko nie skusił się na inny prezydencki klejnot. Wspomniał ten cudowny zapach jaśminu, brązowe loki, szelest pościeli. Jednak to, co powiadają o arystokratkach, to prawda. Bardzo niewyżyte są te damy i trzymane pod tatusinym kloszem, korzystają z każdej nadarzającej się okazji.
– Bardzo przyjemnie mi się z tobą gawędzi – stwierdził więzień nie spuszczając oczu z zajętego strażnika. – Musimy umówić się na piwo. Co powiesz na czwartek?
Teraz był tego całkowicie pewien. Tuż przy nodze strażnika siedziało stworzonko przypominające zająca. Nie. Miało krótkie uszy i było bardzo puchate. To chyba był królik. Zwierzątko miało czarną sierść poprzecinaną białymi pręgami, które biegły od puchatego ogonka aż po końce uszu. Inteligentne spojrzenie błyszczących oczu spoczęło na uwięzionym mężczyźnie.
– Gościu!? To twój króliczek? Ale zajebisty! – Rom zerwał się z miejsca i ukląkł tuż przy kratach. – Kici, kici, kici… Cholera, jak się woła królika? Nieważne. No chodź do mnie, malutki.
Stworzonko kilkukrotnie poruszyło nosem w iście króliczy sposób i nieśmiało kicnęło w stronę Rom’a. Przechyliło puchaty łepek i zaczęło pocierać pyszczek przednimi łapkami. Po chwili ostrożnie obwąchało wystawiony zza krat kikut, kichnęło głośno.
– Zdrówko, przyjacielu. Ale jesteś milusi, dasz się pogłaskać?
Króliczek zdawał się rozumieć jego słowa. Zbliżył się do krat i przytulił do przedramienia mężczyzny. Był tak przyjemnie ciepły i mięciutki, że uwięzionemu znowu przypomniała się prezydencka córka. Uśmiechnął się, niezdarnie pogłaskał stworzonko. Wciąż nie był pewien, czy ta istota nie jest jedynie wytworem jego wyobraźni.
– Hej, znasz może jakieś sztuczki? Wiesz, psy potrafią aportować, koty bawić się włóczką…
Królik delikatnie przekrzywił łepek jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili stanął na tylnych łapkach, znieruchomiał i… Wykonał doskonałe salto do tyłu, lądując na łapach i stając w pozycji końcowej.
Rom zamarł z otwartymi ustami. Minęło kilka sekund nim doszedł do siebie, po czym zaczął tłuc kikutami o biodra i wiwatować. Strażnik wychylił się, spojrzał na więźnia, pokręcił głową z wyraźną odrazą i wrócił do gry. Tymczasem królik zgiął się w pół niczym artysta po spektakularnym przedstawieniu, przyjmując należne mu owacje.
– To było coś niesamowitego! Jesteś najfajniejszym zwierzątkiem na świecie – mężczyzna nadal nie potrafił wyjść z podziwu.
Nagle królik zniknął, po prostu rozpłynął się w powietrzu. Rom rozejrzał się, lecz nigdzie nie dostrzegał puszystego przyjaciela. Próbował zwrócić uwagę strażnika. Bezskutecznie. W końcu usiadł na kamiennej ławie, podwinął nogi i ukrył głowę między kolanami. To koniec.
Co?! Przecież on nigdy się nie poddawał! Zawsze potrafił znaleźć wyjście z beznadziejnej sytuacji. Zerwał się na równe nogi, rozprostował kości. Wpadł na pewien pomysł.
Nie miał pojęcia jak się przywołuje króliki, ale w trakcie swoich podróży nauczył się kilku przyzwań. Może któreś poskutkuje. Stanął w rozkroku, szeroko rozłożył ręce i rozpoczął taniec. Krążył z gracją po ograniczonej przestrzeni, łączył delikatne pląsy z nagłymi i silnymi tupnięciami gołych stóp. Na jego twarzy błąkał się uśmiech szaleńca.
Po kwadransie padł na zimną podłogę celi. Oddychał ciężko, czuł się jakby właśnie ukończył kilkukilometrowy bieg z przeszkodami. Wykrzywił wargi, przez maleńkie zakratowane okno zauważył, że na zewnątrz rozpętała się ulewa. Chyba pomylił tańce. Odpocznie chwilę i spróbuje ponownie. Nie może się poddać.
Gdy zbierał się na kolana, zobaczył coś, co kompletnie go zaskoczyło. Zza krat patrzyło na niego puchate stworzonko. Usłyszał zgrzyt klucza otwierającego celę. Wstał powoli, niepewnie zbliżył się do strażnika. Zobaczył powiększającą się czerwoną plamę na podłodze. Tchawica funkcjonariusza wyglądała jakby została rozszarpana przez dzikie zwierzę.
Rom głośno przełknął ślinę, otworzył szufladę biurka i wyjął z niej protezy. Spojrzał na króliczka, który właśnie ocierał się o jego nogę. Mężczyzna pochylił się, podrapał zwierzątko za uchem. Byli wolni. Obaj.

Komentarze

  1. Bardzo przyjemna lektura, miło było tak sobie przeczytać przy obiedzie, bo po co się uczyć :P Nie mam uwag :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz