Ogromnie lubię koty i nie przepuszczę okazji by pogłaskać ulicznego przybłędę. Czasem trafią się pieszczochy (koniecznie liniejące), jak np. łaciaty Tesiak - Tescowy kot, który żebrze od pracowników i śpi na poduszkach z magazynu. Przeważnie koteły uciekają przezornie zobaczywszy mnie na horyzoncie. Wielki żal San. Raz spotkaliśmy z Tomaszem jednego kota paczacza. Był to autentyczny paczacz dawał się pogłaskać, ba! wręcz namawiał na to przechodniów koło przystanku, łasząc się do byle kogo. I miał kretyński paczący wyraz pyszczka. Raz inny, widzieliśmy też jednego kota zza węgła, który to okazały pers namiętnie i z lubością ocierał się o węgieł. Ale to wyjątki. Czasem zdarzy się również tzw. "skurwiel", jak to tonem wyrażającym wiele (sic!) szacunku oznajmia Tomasz. Skurwiel siedzi gdzieś z miną pełną niezainteresowania, a jeśli się do niego odezwać, to patrzy na człowieka wzrokiem pełnym odrazy dla niższej, głupszej rasy. O kotach jeszcze będzie. Koty w internetach są ważn