[CEP] Świadomość


I kolejny CePik, tym razem nieco dłuższy. Miłego czytania i skutecznej walki z rzeczywistością :)

Pogrążony w ciemnościach czułem się wspaniale.
O niczym nie myślałem, nie narzekałem wcale,
Lecz jak to w Polsce bywa krótko trwa sielanka,
Z której mnie wyrwano pewnego poranka.

Pierwszym, co zobaczyłem, była jasność dzika.
Szybko zamknąłem oczy, by nie dostać bzika.
Nagle krótkie plaśnięcie i w dole coś piecze,
Zerknąłem na tył pleców, palce niczym miecze
Znać jest na różowej, dziecięcej mej dupie.
To zniewaga! – krzyknąłem. A ta dalej łupie!
Z bólu nie wytrzymałem, wrzeszcząc w niebogłosy,
Słałem ludzkość do diabła, w pizdu i na stosy.
Groźby poskutkowały, ręka się cofnęła,
W górze byłem przez chwilę, matula mnie wzięła.

Od niej się dowiedziałem o dość przykrej sprawie,
Że jestem zadłużony na ćwierć bańki prawie!
Mówiła coś o dziurze, o jakimś budżecie,
Spotkaniach sejmowych i wojnach na świecie.
Przerażony okropnie, do piersi wtulony,
Ledwo znalazł się w Polsce – już winny miliony!

Rozejrzałem się wkoło, było coś dziwnego,
Brakowało mej siostry i ojca mojego.
Mama zaczęła mówić, słowa niczym topór
Wzmogły przed tym światem berbeciowy opór.
Usłyszałem, że tatuś miał być przy porodzie,
Lecz wnet się zorientował i w swej starej Skodzie
Pomknął ku rejestracji, by wpisać na listę
I za lat trzydzieści mieć już specjalistę.
Doktora ciężko złapać, jeszcze gorzej speca,
A gdy przesuniesz termin, to dopiero heca.
Dowiesz się, że przypadkiem miejsce twe zajęto
I z lekarskiej listy całkiem usunięto.

Siostrze matka kazała wpisać mnie w rejestry
Jakichś skrzypków, pianistów, grającej orkiestry.
Korzystając z okazji, żeby mieć już z głowy
Zakupiła w sklepiku flecik wystrzałowy.
Oczyma duszy widzę, sami o tym wiecie,
Że młody artysta musi grać na flecie.
Lecz w jednym tkwił problem, niech mnie wszystkie duchy,
Jam się taki urodził lekko coś przygłuchy.
Siostra nie próżnowała, z okazji korzysta
I mnie w dzień zapisała na języków trzysta.
To akurat jest spoko, lekcje z Myszką Miki
Przydadzą się na starcie i nie będę nikim.
Powiedzmy sobie szczerze w środowisku miejskim
Cwany jest noworodek z perfekt swym angielskim.

O bracie nie wspominam, menda jakich mało,
Na moje narodziny przyjść mu się nie chciało.
Rodziny nie wybieram i w tym problem cały
By te wszystkie osoby jednako kochały.
A to niemożliwe, dobrze o tym wiecie,
Gdy w czas srogiej kłótni udusić ich chcecie.

Podsumujmy ten burdel tuż po narodzinach,
Oraz polskie absurdy lepsze niźli w Chinach.
Nie ma co się przejmować, czy też strzępić ryja,
Co by się nie zrobiło i tak wyjdzie chryja.
Lepiej więc machnąć ręką i pokazać palec
Ten środkowy, najdłuższy – tako rzecze malec!

Komentarze

  1. Tylko jedno: "Ledwo znalazł się w Polsce – już winny miliony!" - mi by tu "lodwom" pasowało. Tak poza tym to ubawiłam się świetnie :D Więcej nie powiem, żebyś za bardzo w piórka nie obrósł :P
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie. Właśnie zastanawiałem się nad tym przy korekcie i postanowiłem zostawić. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. A w ogóle, jak przy CePach jesteśmy - przypomniało mi się właśnie Twoje najlepsze dzieło, które zdecydowanie powinno się tutaj znaleźć :D Ciekawa jestem, czy jeszcze pamiętasz...

    Panta rhei
    Rzeka mocno
    W rzece karpie
    Pod prąd płyną...

    Mówi Ci to coś? :P
    Pozdrawiam raz jeszcze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, jednak oszczędzę "normalniejszym" czytelnikom tego typu poezji. Albo może w przyszłości stworzę coś równie absurdalnego. Dzięki za przypomnienie. Pozdrawiam :)

      Usuń

Prześlij komentarz