Senna paranoja?



Moje zadanie siódme. I sanowym przykładem podaję moje słowa-klucze: puderniczka, pantofelek, zalotka, uchylone drzwi, satynowa pościel, jest bardzo cicho, jedna godzina. 
I życzę przyjemnej lektury :)

#krótkie #2strony #realizm? #oniryzm
Obudziłam się w momencie, gdy elektroniczny zegarek, stojący na szafce nocnej wskazywał ósmą rano. Przez całą noc mój umysł raczył mnie koszmarnymi wizjami. Zwykle nie pamiętam snów, po przebudzeniu kojarzę, że coś mi się śniło, lecz obrazy znikają tuż po otworzeniu oczu. Tym razem było inaczej, wciąż pod powiekami widziałam tę obrzydliwą scenę oraz Jej pełen satysfakcji uśmiech.
Przypomniałam sobie jak koleżanki z pracy przyniosły sennik i szczebiotały podekscytowane, dzieląc się swoimi wizjami. Wtedy patrzyłam na nie jak na nawiedzone idiotki, które każdym zmartwieniem dzielą się z wróżką lub, co gorsze, wierzą w horoskopy, zamieszczane w brukowcach. Dotychczas szerokim łukiem omijałam cyganki, chcące powróżyć mi z dłoni, czy wieszczących przyszłość telewizyjnych oszołomów z kanałów ezoterycznych.
Ale teraz… To było takie realistyczne. Siedziałam na krześle z drewnianym oparciem. Nie mogłam się poruszyć, czy nawet odwrócić wzroku, nie mówiąc o wyjściu z pokoju. Byłam widzem, zmuszonym do uczestnictwa w koszmarnym przedstawieniu.
Pamiętam, że ogarnęło mnie uczucie niepokoju, gdy zobaczyłam Go przy oknie. Stał niczym alabastrowy posąg, wpatrzony w przeszklone wieżowce. Po chwili z łazienki wyszła Ona. Miała na sobie łososiową suknię z drobnym pasem cekinów przy dekolcie. Na jej smukłej szyi skrzył się okrągły, srebrny medalion. Przy dłoni chybotała bransoletka, którą kiedyś pokazywała mi na przerwie. Chwaliła się, że dostała ją od narzeczonego.
Z narastającym przerażeniem patrzyłam jak powoli zbliża się do mężczyzny, uśmiechając się zalotnie. Przez chwilę patrzyli na siebie, po czym On złapał ją w talii i skradł jej pierwszy z wielu namiętnych pocałunków, których miałam być świadkiem. Zachowywali się bardzo swobodnie. Zerknęłam na kalendarz, lecz daty były okropnie zamazane, jakbym patrzyła przez przybrudzoną szybę. Nie szkodzi. Coś podpowiedziało mi, że byłam wtedy na wyjeździe służbowym za granicą.
Delikatnie, nie przestając wpijać się w jej wargi, zsunął materiał z lekko piegowatych ramion. Ona tymczasem siłowała się z jego koszulą, jeden z guzików upadł obok łóżka. W końcu dobrała się do pięknie wyrzeźbionego torsu gladiatora i z pożądaniem przesunęła po nim dłonią. Mężczyzna także nie próżnował, jeszcze bardziej przysunął ją do siebie, wykorzystując moment, by rozpiąć czarny stanik. Chciwie patrzył na jędrne piersi z podniecająco sterczącymi sutkami.
Chciałam odwrócić wzrok, lecz nie mogłam. Miałam ochotę płakać, mimo to łza nie spłynęła po moim policzku. Musiałam obserwować, musiałam wiedzieć. Patrzyłam jak ta suka powoli rozpina mu rozporek. Wtedy coś we mnie umarło, nie tylko z zewnątrz stałam się marmurowym blokiem. Pustym, niezdolnym do jakichkolwiek uczuć.
Obok mojego krzesła wylądował jeden z beżowych pantofelków. Zaraz potem czarne figi znalazły się na podłodze tuż obok łóżka. Usłyszałam perlisty śmiech, który ustąpił przyspieszonemu oddechowi i cichemu pojękiwaniu. Patrzyłam jak tarzają się w mojej satynowej pościeli, którą dostałam od mamy na urodziny. Biedna mama, ciągle powtarzała, że jesteśmy taką piękną, szczęśliwą parą.
– To był tylko sen – szepnęłam, otwierając oczy. – Nie wierzysz w takie rzeczy.
W związku zawsze uważałam, że podstawą jest zaufanie, dlatego nie robiłam awantur, gdy SMS-ował do późna. Kompletnym szaleństwem było dla mnie przeglądanie komputera czy telefonu w poszukiwaniu dowodów zdrady. Sama ceniłam swoją prywatność i nie chciałabym, żeby ktoś przetrząsał moje prywatne wiadomości. Ale z drugiej strony jest różnica między pisaniem ze znajomymi o dawnych czasach a umawianiem się na całonocne baraszkowanie.
Musiałam się ogarnąć. To wspaniały facet i nigdy nie wywinąłby mi czegoś takiego. Przekręciłam się na bok, przez chwilę patrzyłam jak śpi, obrócony do mnie plecami. Chciałam go przytulić, lecz poczułam dziwne obrzydzenie, jakbym patrzyła na coś zbrukanego. Przypomniałam sobie jak jej dłonie muskały te szerokie ramiona. Bałam się, że jak się obudzi, nie będę w stanie na niego spojrzeć. Musiałam coś z tym zrobić.
Podniosłam się na łokciach, zobaczyłam, że obok niego leży komórka. Przez chwilę walczyłam ze sobą i swoimi zasadami, mówiącymi o prywatności i zaufaniu. Zwyciężyła ciekawość. Uważając, by nie dotknąć jego ramienia, chwyciłam telefon i kilkoma kliknięciami weszłam do skrzynki odbiorczej. Czułam jak policzki płoną mi z przejęcia.
Dziwne. Nie było żadnych wiadomości. Zamknęłam zupełnie pustą skrzynkę, przejrzałam spis połączeń, ­ również zero. Musiał wykasować wszystkie SMS-y przed pójściem spać. Coś ukrywał. A może po prostu robił wieczorem porządki w telefonie i usuwał wiadomości? Powiedziałby mi o tym. Chyba.
Odłożyłam komórkę. Znieruchomiałam, gdy lekko poruszył się przez sen. Wstrzymując oddech czekałam aż się uspokoi. Gdyby odkrył, że szperam mu w telefonie, trudno byłoby mi z tego wybrnąć. Zapewne skończyłoby się na okropnej awanturze, w wyniku której przez następne tygodnie słuchałabym ciągłych wykładów.
Ryzyko było duże, lecz nie mogłam przestać. Ostrożnie wygramoliłam się z łóżka, na palcach podeszłam do jego służbowej torby na laptopa. Powoli przesunęłam suwak zamka błyskawicznego i wyjęłam urządzenie. Po włączeniu komputera powitał mnie ekran, proszący o hasło. Zastanowiłam się, wpisałam własne imię. Hasło niewłaściwe. A może jego nazwisko? Nic z tego. Po chwili wklepałam jego ksywkę ze szkoły średniej. Zaskoczyło.
Wiadomości z pracy niespecjalnie mnie interesowały, przesłane biuletyny również nie przykuły mojej uwagi. Przeszłam do zakładki „Inne”. Nocny koszmar przygotował mnie na to, co tam ujrzałam. To trwało już kilka tygodni, przesyłali sobie czułe słówka, umawiali się na spotkania. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nigdy go nie znałam. Wszystko było jednym wielkim kłamstwem.
Zamknęłam komputer, wstałam i zaczęłam się ubierać. Nie płakałam, czułam się pusta w środku, bezwartościowa. Dla niego byłam jedynie… Nawet nie wiem kim, zresztą teraz to już nieważne. Zabrałam szczotkę do włosów, zalotkę i puderniczkę, wrzuciłam je do torebki.
Spojrzałam na niego po raz ostatni. Bawił się mną przez tyle czasu. A ja niczym naiwne dziecko wierzyłam w każde jego słowo. Zerknęłam na zegarek, minuta przed dziewiątą. Wyciągnęłam telefon i szybko napisałam do przyjaciółki, prosząc ją o spotkanie. Zacisnęłam zęby, tłumiąc nagłą chęć wybuchnięcia płaczem. Wyszłam z pokoju, zostawiając za sobą niedomknięte drzwi.

Komentarze

  1. "jakbym patrzyła przez przybrudzone lustro" - a nie pasowałoby tu bardziej okno? Tak strzelam :P
    "przejrzałam spis połączeń ­ również zero" - zjadłeś przecinek ;)

    Ale to tyle uwag. Tekst krótki, ale udany :) Ciekawi mnie, jak się czułeś, pisząc z perspektywy kobiety? :D Nie miałeś problemu z pamiętaniem o odmianie czasowników np? Podziel się spostrzeżeniami :P

    Miło się czytało. To tyle, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawione, dzięki. W sumie tylko przy jednym akapicie straciłem odmianę, jak zacząłem myśleć o czymś innym. A tak to w skupieniu i wczuwaniu się w postać jakoś naturalnie przyszła mi ta odmiana. Najgorzej było z "głową", co w tej sytuacji zrobi/pomyśli kobieta... Cóż, mam nadzieję, że jakoś wyszło, choć było miejscami ciężko :)

      Usuń
  2. Zgadzam się z Naną :)
    Bardzo się cieszę, że napisałeś z punktu widzenia kobiety, nie ze względu na feminizm, tylko chodzi o różnorodność postaci. Uważam, że wyszło przekonująco i lekko.

    Trochę brakło mi spuentowania tego, że wyśniła całą sytuację. Bo właściwie dlaczego? Albo jakiegoś przewrotnego zakończenia. Niestety wiem, że długość jaką sobie narzuciliśmy jest dużym utrudnieniem :) Właśnie się z nią zmagam do mojego Siódmego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo ja zawsze muszę nutkę fantastyki w moje teksty wpleść. A przewrotne zakończenie blokował mi trochę fakt, że "ma być cicho" :) Ale fakt faktem, że przelałem tu to, co pojawiło mi się w głowie po przeczytaniu wyznaczników.

      Usuń
    2. No to panie... mój rewanż. Godzinę później ;D

      Usuń
  3. Jestem zachwycona, a jednocześnie przerażona. To chyba dobry znak. Dzięki. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz