Nie zadzieraj z tymi braćmi

Z tej strony Azamer z dziewiątym tekstem zadaniowym o następujących zahaczkach: pas startowy/lądowisko, komputer, panel sterowania, ciepły srebrzysty kombinezon, rozmowa na dystans, przeszklona powierzchnia.
I oczywiście życzę miłej lektury :)
#2strony #krótkie

– Tak mamo, wziąłem – mężczyzna przełożył telefon do drugiej ręki i wyciągnął czarną walizkę z bagażnika starego forda. Skinieniem głowy podziękował taksiarzowi, podając mu garść banknotów.
– Nie musisz się o mnie martwić, podpiszę kilka książek i wrócę – powiedział siadając na plastikowym krześle w poczekalni. – A wiesz, że samoloty to najbezpieczniejsze środki transportu? Yhym, czytałaś w gazecie… Nic mi nie będzie. Dobra, muszę kończyć, zadzwonię z Nowego Yorku. Kocham cię. Pa.
Schował telefon do kieszeni spodni. Zerknął na zegarek, było wpół do czwartej. Rozpiął marynarkę, sprawdził bilet, uśmiechnął się na myśl o spędzeniu weekendu w luksusowym hotelu. Wydawnictwo umiało zadbać o swoją kurę znoszącą złote jajka. Sięgnął po walizkę i wyciągnął z niej książkę. Na tylnej części okładki uwieczniony był on sam, trzymający mosiężne pióro – pierwszą zdobytą nagrodę. Zagłębił się w lekturze.
***
– Zajebiste jest to ciasto – zachwycił się Dean. Ubrany był w srebrny kombinezon z logo firmy sprzątającej, widniejącym na plecach.
– Zachowuj się, nie jesteśmy na wakacjach – Sam na chwilę oderwał wzrok od ekranu komputera i spojrzał na brata.
– Dobra, wyluzuj, już kończę – mężczyzna zlizał bitą śmietanę z metalowej łyżeczki. Wygodnie usiadł na krześle, wodząc wzrokiem za tyłkami atrakcyjnych podróżniczek.
– Albo ten łach jest za ciepły, albo nagle zrobiło się gorąco – mruknął na widok kobiety ubranej w mini spódniczkę. Rozpiął górną część kombinezonu. Przetarł oczy, przez moment zdawało mu się, że spod wąskiego paska materiału wystawał włochaty ogon, zakończony spiczastą strzałką.
– Zbieraj się – mruknął Sam, zamykając laptopa i wkładając go do wypchanej torby.
***
– Przepraszam, to miejsce jest wolne? – mężczyzna przerwał lekturę i spojrzał prosto na niezwykle atrakcyjną kobietę, która z niewinnym uśmiechem wskazywała na siedzenie tuż obok niego. Rozejrzał się, poczekalnia nie była zatłoczona, wiele miejsc było pustych.
– Tak, proszę – powstrzymał się przed zerknięciem na głęboki dekolt. Metalową zakładką zaznaczył miejsce, w którym skończył. Położył książkę w taki sposób, by zdjęcie autora było doskonale widoczne. To był jego stary i sprawdzony numer.
– Oh, to pan? – połknęła haczyk. – Testamenciarz to moja ulubiona powieść!
– Moja również – odparł, wkładając książkę do walizki. – Dużo pani czyta?
– Tylko w wolnych chwilach. Sporo pracuję.
– A czym się pani zajmuje?
– Hmmm, można powiedzieć, że podpisuję kontrakty z klientami indywidualnymi i dbam o terminową spłatę ustalonych zobowiązań.
– Windykacja, huh? Ciekawe – udał zainteresowanie, w myślach natychmiast umieścił ją w szufladce nudnych biurówek, które każdego dnia ślęczą nad stosem papierków. A szkoda, bo liczył na coś bardziej egzotycznego, szalonego. Stawiał na tancerkę w nocnym klubie lub gwiazdę filmów porno.
– Czasami moja praca może dostarczyć mnóstwo rozrywki – oblizała kształtne usta i uśmiechnęła się tajemniczo. – Ale pomówmy o panu, wyjeżdża pan w interesach czy dla przyjemności?
Słowo przyjemność powiedziała takim tonem, że momentalnie zrobiło mu się gorąco. Poczuł jak dżinsowe spodnie stały się zdecydowanie za ciasne. Chrząknął i uciekł wzrokiem przed pożądliwym spojrzeniem kobiety. Nie miał pojęcia dlaczego tak na niego leciała, ale nie zamierzał narzekać z tego powodu.
Zanim cokolwiek powiedział, zauważył dziwnego mężczyznę w srebrnym uniformie, który stał z nosem przyklejonym do szyby poczekalni. Facet oburącz trzymał drewnianą rączkę mopa i z uwagą obserwował seksowną dziewczynę. Wyglądał jakby napawał się każdym nieskrytym przez ubranie centymetrem jej pięknego ciała.
– Chyba masz kolejnego wielbiciela – zaśmiał się pisarz.
– Kurwa – kobieta na moment wyszła z granej przez siebie roli. – Przepraszam, ale muszę już uciekać, zaraz mam samolot.
***
– Szybciej do cholery – mruknęła przebiegając palcami po klawiszach małej konsoli. Na ekranie pojawiła się informacja o otwieranych drzwiach. Zignorowała szereg ostrzeżeń przemykających przez komputerowy panel sterowania. Ogromne wrota dzielące przestrzeń magazynową od lądowiska, powoli zaczęły się otwierać. Zerknęła na ogłuszonego pracownika lotniska, oblizała usta. Była głodna.
Przemknęła między stosami paczek, piętrzącymi się od podłogi aż po sufit. Nagle usłyszała głośne brzęczenie komórki. Wyciągnęła telefon z torebki i wdusiła zieloną słuchawkę.
– Dobra robota, jesteś świetną aktorką – pochwalił ją zadowolony męski głos.
– Towar bezpieczny? – spytała rzeczowo, nie miała czasu na bezsensowną paplaninę, musiała uciekać.
– Jest w mojej walizce, szef dostanie go w poniedziałek o świcie.
– Świetnie. Tylko tego nie spierdol, bo osobiście dopilnuję, żebyś zdechł.
Usłyszała coś jakby prychnięcie i połączenie zostało przerwane. Przyspieszyła kroku, jeszcze tylko kilka metrów dzieliło ją od wyjścia na lądowisko. Silny cios pozbawił ją tchu, upadła na kolana usiłując zaczerpnąć powietrza. Nienawistnym wzrokiem obrzuciła mężczyznę, który stał obok z metalową rurką w dłoni.
– Lucyfer się o ciebie pytał, podobno wspaniale jęczałeś, gdy cię torturował – rzuciła jadowitym tonem.
– Milcz, suko – Dean wyszedł z cienia ze srebrnym sztyletem w dłoni. Na widok ostrza kobieta chciała odskoczyć, lecz Sam był szybszy. Silny cios ogłuszył ją, nie była w stanie uciec. Zlizała krew płynącą w rozciętej wargi, skrzywiła się i wyzywająco spojrzała na braci.
– No dalej, zabijcie mnie. Co, brak wam jaj? I tak wszyscy… – ostrze weszło aż po rękojeść. Zaskoczona kobieta wydała z siebie krótkie westchnięcie i znieruchomiała. Dean wyciągnął sztylet, obwiązał go skrawkami materiału i pieczołowicie ukrył zawiniątko w torbie.
– Ciekawe kiedy ten pajac zorientuje się, że nie ma ostrza – mruknął Sam, patrząc ze smutkiem na martwą kobietę.
– Oddałbym ogromny kawał ciasta czekoladowego, żeby dostać fotkę z jego miną – Dean zarzucił torbę na ramię. – Idziemy?
– Już – przygryzł wargi. – Coś mi tu nie gra.
– Nie marudź. Dobry demon, to martwy demon. Wracamy do domu.

Komentarze

  1. Pozwól, że zwrócę uwagę na drobny szczegół: "Na widok ostrza kobieta chciała uciec, lecz Sam był szybszy. Silny cios ogłuszył ją, nie była w stanie uciec." - dość brzydkie powtórzenie ;P Poza tym nawet nie ma się czego uczepić, jak zwykle przyjemnie się czytało, tylko szkoda, że tak krótko :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. – Oh, to pan? – połknęła haczyk. – Testamenciarz to moja ulubiona powieść!
    – Moja również – odparł, wkładając książkę do walizki.

    ... Hahahahaah XD
    *puszcza oczko* aj ty, dowcipny

    Szkoda tylko, że koniec z dupy... a w zasadzie brak. Co ty, w moją skórę wszedłeś? ;D
    Myślę, że wystarczyłyby jeszcze dwa zdania dosłownie. Niech jeszcze Sami Dean obejrzą się na pisarza... wtedy będę pewna, że odmrugnąłeś a nie, że ci coś wpadło do oka.

    Ale podoba mi się podejście do tematu...
    czyżby moja kolej? ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yep, Twoja kolej. Jeśli chodzi o puszczanie oczek w stronę czytelnika - poczekaj :)

      Usuń

Prześlij komentarz