Bohater dnia codziennego
Witajcie moi drodzy. Oto pierwszy z tekstów zadaniowo-ćwiczeniowych, którymi będziemy was raczyć (to znaczy ja i San). Zabawa polega na dawaniu sobie naprzemiennie wskazówek/elementów, które muszą pojawić się w tekście (na max 2 strony A4). I właśnie oto moje dziecko z pierwszego zadania. Jesteście w stanie wskazać jakie 5 elementów San mi narzuciła? Zapraszam do komentarzy. I na nasz fanpage, na którym są najnowsze informacje w sprawie projektów, planów, tekstów - https://www.facebook.com/Zab%C3%B3jcy-713311162060570/?ref=settings . Miłej lektury.
#krótkie #2strony #realizm?
Kobieta o długich blond włosach po raz kolejny zerknęła w stronę drzwi wejściowych. Poruszyła się niespokojnie. Ktoś powoli i ociężale wchodził po schodach, zupełnie jakby każdy krok sprawiał mu trudność. Usłyszała ciche pstryknięcie, jasne światło zalało klatkę schodową. Uśmiechnęła się, nareszcie wrócił.
#krótkie #2strony #realizm?
Kobieta o długich blond włosach po raz kolejny zerknęła w stronę drzwi wejściowych. Poruszyła się niespokojnie. Ktoś powoli i ociężale wchodził po schodach, zupełnie jakby każdy krok sprawiał mu trudność. Usłyszała ciche pstryknięcie, jasne światło zalało klatkę schodową. Uśmiechnęła się, nareszcie wrócił.
Przez szparę w
drzwiach widziała jego sfatygowane buty. Nie lubiła czekać, a tego dnia każda
sekunda zdawała się trwać wiecznie. Przekręciła głowę odrobinę w prawo,
zobaczyła jak podnosi upuszczony portfel. Pewnie znowu zapomniał kluczy i teraz
zirytowany przetrząsa kieszenie w poszukiwaniu zguby.
Dotarło do
niej głośne westchnięcie. Po chwili mężczyzna zapukał do drzwi sąsiedniego
mieszkania. Usłyszała krótką wymianę uprzejmości i zdawkowy śmiech. Chwilę
później dźwięk zardzewiałego mechanizmu sprawił, że zadrżała. Zaraz go zobaczy,
wstrzymała oddech.
Do przedpokoju
wszedł dwudziestopięcioletni mężczyzna, zamknął za sobą drzwi a zapasowe klucze
wrzucił do popielniczki stojącej na szafce. Wkroczył do salonu nie zdejmując
butów, zapalił nocną lampkę, której przewód ginął za kanapą. Czarny neseser
postawił na stole i sięgnął do kieszeni marynarki. Wymacał kilka monet,
pozostałość po obiadowym zakupie.
Kobieta
chciała ująć go za rękę, gdy przechodził obok jej fotela. Wyciągnęła dłoń, lecz
w ostatniej chwili zrezygnowała. W ciszy patrzyła jak mężczyzna ostrożnie
otwiera drzwi, na których wisiała kolorowa kartka, informująca wszem i wobec,
że jest to pokój Lily, i wchodzić do niego można wyłącznie za pozwoleniem
lokatorki. Kącik jej ust zadrżał, gdy dostrzegła jednorożca, narysowanego
dziecięcą rączką.
Ojciec wszedł
do pokoju, upewnił się, że mała mocno śpi i wrzucił monety do świnki-skarbonki,
stojącej na półce z książkami, a dokładniej między baśniami, które dziewczynka
tak uwielbiała. Po wrzuceniu ostatniej monety zerknął na śpiącą księżniczkę i
opuścił pokój, zamykając za sobą drzwi.
Ten dzień był dla
niego wyjątkowo ciężki. Rankiem Lily grymasiła przy śniadaniu, przez co prawie
spóźnił się do pracy. W biurze kolejna osoba zachorowała i przyniosła
zwolnienie, więc część jej obowiązków spadła na niego. Po ośmiu godzinach
wyrwał się z ciasnego boksu i popędził odebrać księżniczkę z przedszkola. Wraz
z córką poszedł na zakupy do supermarketu. Mała wybierała produkty i opowiadała
mu, które według niej są zdrowe i smaczne.
Na kolację
Lily zażyczyła sobie spaghetti. Zjadła w pośpiechu, bowiem o dwudziestej w
telewizji leciała jej ulubiona bajka o trzech sprytnych myszach. Po krótkim
seansie wygonił ją do łazienki, by umyła zęby i wzięła prysznic. Otoczona
strumieniem wody śpiewała czołówkę jednego z seriali, który kiedyś z nim oglądała.
Fałszowała okropnie, miała to po matce. Dla niego był to najpiękniejszy wokal
na świecie.
– Dobrej nocy,
skarbie – szepnął, całując córkę w policzek. Dziewczynka naciągnęła kołdrę pod
brodę, uśmiechnęła się słodko i ziewnęła, ukazując szereg białych ząbków. Głaskał
ją po głowie, póki nie zasnęła. Na palcach wyszedł z pokoju, zaklął gdy
zadzwonił telefon. Musiał iść na spotkanie z jednym z kontrahentów.
Na szczęście
ten dzień już prawie się skończył. Mężczyzna spojrzał na zegarek, do północy
pozostało czterdzieści minut. Ukrył twarz w dłoniach, poczuł się znacznie
starszy niż był w rzeczywistości. Czasami to wszystko go przygniatało, lecz
musiał być silny. Musiał taki być właśnie dla niej.
Sięgnął po
neseser, wyjął z niego podpisaną umowę, która wraz z licznymi aneksami, liczyła
sobie kilkanaście stron. Położył dokumenty na stole, zawahał się, uniósł plik
kartek i wyciągnął spod niego żółty arkusz z bloku rysunkowego. Umowa z cichym
pacnięciem wylądowała blisko krawędzi stołu. Całą uwagę skupił na znalezionej
karteczce. Z każdym przeczytanym słowem trudniej mu było opanować emocje.
Wstał,
podszedł do biurka. Lekko odsunął mebel od ściany. Wymacał przyklejony taśmą srebrny
kluczyk. Pochylił głowę i przykląkł, żeby otworzyć najniższą z szuflad.
Wyciągnął z niej sporej wielkości pudełko po butach. Wrócił do stołu, usiadł na
kanapie, kładąc pudło na kolanach. Drżącymi dłońmi uchylił wieko. Nie słyszał
tykania zegara, czas zatrzymał się w miejscu.
Ze środka
wyciągnął paczkę, na której wypisano konsekwencje, jakie niesie za sobą palenie
tytoniu. Policzył papierosy, wziął jednego, pozostało piętnaście. Jeśli wypali
wszystkie, kupi następną paczkę. Zakrztusił się dymem, nie miał pojęcia jak
mogła palić to świństwo. Tyle razy prosił, by przestała. Rozkaszlał się,
zakrywając usta dłonią.
Z wnętrza
pudełka wyciągnął wymięte, pogniecione kartki. Przyjrzał się wyblakłemu
znaczkowi pocztowemu, na którym przybito stempel z datą. Przez urokliwy, górski
pejzaż przebiegał szereg czerwonych cyfr. Doskonale pamiętał jak opisywała mu
wycieczkę w Alpy. Była zachwycona ilością śniegu oraz świetnymi warunkami
narciarskimi. Plik kopert z wydartymi brzegami wylądował na stole obok dokumentów.
Nie było sensu do nich zaglądać. Znał na pamięć każde z nakreślonych tam słów.
Następnym
przedmiotem było zdjęcie, które wysłała mu kiedyś z pracy. Miała przedstawić
projekt związany z przebudową modelu firmy. Okropnie się wtedy denerwowała. Nawet
na zdjęciu było to widać. Ściągnięte wargi, delikatnie zmarszczone czoło,
niepewne spojrzenie w obiektyw telefonu. Pamiętał, że miała na sobie przyciasną
garsonkę i śmiała się, że jak będzie próbowała oddychać, to guziki tego nie
wytrzymają. Mężczyzna zerknął w stronę szafy, wciąż tam była.
Wyciągnął
ostatnią rzecz i odłożył pudełko na podłogę. W zamyśleniu obracał w dłoni drewniany
przedmiot. Nauczyła go grać w szachy. Zawsze matowała go skoczkiem. W każdej
partii największe spustoszenie wśród jego figur czynił ten cholerny rycerz na
koniu. Nie cierpiał tej gry, lecz uwielbiał uśmiech pojawiający się na jej
twarzy, gdy kolejny z jego podwładnych przestawał istnieć. Mała psychopatka.
Przez chwilę
patrzył prosto w oczy kobiecie siedzącej naprzeciw niego. Poluźnił krawat,
zdjął buty, koszulę i garniturowe spodnie. Z wnętrza rozkładanej kanapy wyciągnął
poduszkę i koc w kratę. Ułożył się do snu, zamknął oczy, po chwili jego oddech
stał się miarowy i spokojny. Kolejna rocznica dobiegła końca. Zegar zaczął
wybijać północ.
Kobieta podeszła
do śpiącego, cieszyła się, że tym razem nie wyciągnął zabytkowego rewolweru
trzymanego w przedostatniej szufladzie biurka i nie przyłożył go sobie do
skroni. Wiedziała, że nigdy by nie pociągnął za spust. Miał dla kogo żyć. Każdego
dnia. Pochyliła się nad mężczyzną i pocałowała go w policzek. Przez sen wyszeptał
jej imię, prosił, żeby nie odchodziła.
Podróżujący po
niebie księżyc wyłonił się zza chmur. Blade światło padło na żółtą kartkę
wyrwaną z dziecięcego bloku. „Drogi Panie Boże. Stop. Opiekuj się mamusią.
Stop. Powiedz jej, że ja i tatuś świetnie sobie radzimy. Stop. Nie chcę, żeby
się martwiła i zasmucała aniołki w niebie. Stop. Lily.”
Komentarze
Prześlij komentarz