Ogród sztuk
Dziesiąty tekst zadaniowy po stronie Azamera? Zrobione. Moja zwichrowana łepetyna (i nie mówię tu o fryzurze) wymyśliła poniższy tekst na podstawie tych oto wyznaczników: szklarnia, fletnia, barwna apaszka, perfumy, odwiedziny kuzyna, nieudana próba podróży, znaleziony guzik. Życzę przyjemnej lektury :) #2strony #szaleństwo
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Mężczyzna zmrużył oczy, ułożył wargi w wystudiowanym
grymasie niezadowolenia. Wyprostował się, odłożył na stolik maleńki sekator,
służący do podcinania pędów. Westchnął ciężko. Dłużej nie mógł jej ignorować.
– Słucham, choć prawdę powiedziawszy, wolałbym zostać
sam. Mam sporo pracy – rzekł sięgając po metalową konewkę. Wyszedł ze szklarni,
odetchnął pełną piersią. Wiosenne ciepłe powietrze delikatnie poprawiło mu
humor. Skierował się w stronę starej, żeliwnej wanny stojącej pod stodołą.
– A może przestaniesz zachowywać się jak dzieciak i w
końcu dorośniesz? – fuknęła.
Zanim odpowiedział, opłukał przybrudzone ręce i nabrał
deszczówki. Oparł się dłonią o brzeg wanny. Spojrzał na siostrę, prychnął na
widok jej oburzonej miny. Zawsze reagowała w ten sam sposób.
– Wiesz czym skończyła się jego ostatnia wizyta –
zaczął ze złością. – Mama siedziała przez miesiąc w swoim pokoju, ojciec w
przypływie natchnienia spisał testament, a ciotka dostała ataku. I to
ostatniego w jej znerwicowanym życiu. Wybacz, ale wolę nie ryzykować kolejnej
rodzinnej awantury.
– I ucieczka to według ciebie doskonałe rozwiązanie?
– Użyłbym słowa „najbezpieczniejsze” – uściślił. –
Możesz powiedzieć, że wyjechałem na poszukiwania złotego tulipana. Zresztą,
cokolwiek powiecie, ten ignorant i tak wybuchnie śmiechem, rzucając przy okazji
debilnym komentarzem.
Z konewką w dłoni ruszył w stronę szklarni, zatrzymał
się przed kwitnącymi goździkami. Wyczuł dziwny zapach, który przypominał
słodkie perfumy, przywodzące na myśl bezkresne ogrody. W odmętach pamięci
próbował znaleźć podobną woń. To coś było znajome, wiązało się z ogromną
radością i poczuciem wolności. Przynajmniej takie miał wrażenie.
Nieznacznie zbliżył się do siostry, próbując wyczuć
zapach jej perfum. Węszył niczym puszczony ogar, który właśnie złapał trop. W
głowie ujrzał różowe kwiaty o białym wnętrzu. Pięcioramienna gwiazda
wydzielająca mocny, słodki zapach. Jaśmin.
– Co ty wyprawiasz? – kobieta spojrzała na niego ze
zdziwieniem.
– Eee nic, wybacz – otrząsnął się, ściskając mocniej
rączkę metalowej konewki. – Ładnie pachniesz.
– Chyba naprawdę zaczyna ci odbijać. To dlatego, że
siedzisz tu sam jak palec.
– Tak jest lepiej. Daj mi spokój, nie zmienię zdania.
Nasz kochany kuzyn przyjedzie jutro z samego rana. A ja w tym czasie będę już
na drugim końcu stanu. Przydadzą mi się wakacje. Patrz, nawet kupiłem bilet.
Odłożył konewkę i sięgnął do kieszeni. Wyciągnął z
niej zmięty zwitek, na którym napisana była godzina oraz data planowanej
podróży. Mężczyzna z satysfakcją uśmiechnął się na widok miny swojej siostry.
Zadrżał z podniecenia na myśl o długiej przejażdżce pociągiem. Wszystko
dokładnie zaplanował, przez pierwszą część będzie gapił się w okno, potem może
poczyta lub porozwiązuje krzyżówkę.
Już miał opowiedzieć o swych ambitnych planach, gdy
zauważył coś niezwykłego. Na prawym ramieniu kobiety siedział maleńki
człowieczek, szaleńczo machający nogami. Z wielkim zainteresowaniem rozglądał
się wokół, wyciągnął rękę w stronę barwnej apaszki, która osłaniała szyję
kobiety. Nie mógł dosięgnąć zwiewnego materiału, więc wzruszył ramionami i
zniknął.
– Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha. Dobrze się
czujesz?
– Tak, ja… Chyba za długo byłem na słońcu.
Wolnym krokiem, bacznie obserwowany przez idącą za
nim siostrę, minął szklarnię i wszedł do wypielęgnowanego ogrodu. Usiadł na
drewnianej ławeczce tuż przy sadzawce, w której roiło się od kolorowych ryb.
Przetarł oczy, usiłując zebrać myśli. Może rzeczywiście dostawał świra? Ogromna
ropucha siedząca przy brzegu zarechotała głośno, po czym wskoczyła do wody.
– Powiedz, że widzisz to, co ja – poprosił mężczyzna,
wskazując na kamień pośrodku oczka. Głaz do połowy zanurzony w wodzie był
zazwyczaj miejscem odpoczynku dla żab i jaszczurek. W tym momencie siedział na
nim ktoś całkiem ludzki.
– Naprawdę zaczynam się o ciebie martwić. Poczekaj
tutaj, dobrze? Zaraz sprowadzę doktora, chyba dostałeś udaru. A tyle razy
mówiłam, żebyś zakładał kapelusz!
Nie słyszał, co powiedziała. Całą uwagę skupił na karzełku, nawet nie zauważył jak siostra zerwała się z miejsca i pobiegła
w stronę domu. Tajemnicza istota właśnie zdejmowała jaskrawoczerwone buty i
zanurzała stopy w chłodnej wodzie. Mężczyzna poszedł za tym przykładem, zdjął
sfatygowane buty, powalczył ze skarpetkami, aż w końcu po wodnej tafli rozeszły
się równomierne kręgi. Jak przyjemnie.
Podparł się rękoma, odchylił, przymknął powieki i
oczyma duszy spojrzał w niebo. Wyobraził sobie puszyste chmury, gromadki ptaków
oraz samolot w oddali, bielą przecinający błękit. Przysłonił oczy dłonią,
chroniąc je przed słońcem. Zerknął na karzełka, który trzymał w dłoni drewniany
instrument.
Dźwięki fletni sprawiły, że po raz pierwszy
w życiu poczuł się naprawdę wolny. Ta melodia rozwiązywała wszystkie jego
problemy, chciał, by trwała wiecznie. Urzeczony patrzył jak grajek radośnie
kołysze się do rytmu. Sam miał ochotę poderwać się z miejsca i pląsać, wić się,
zwariować.
Nagle melodia urwała się, karzełek sięgnął do
kieszeni i pokazał mężczyźnie złotą monetę. Szybko obracał pieniążek w dłoni.
Uśmiechnął się, podrzucając metalowy owal wysoko w górę. Mężczyzna starał się
nie spuszczać wzroku z przedmiotu, lecz słoneczny blask był zbyt silny. Na chwilę
stracił wzrok. Gdy go odzyskał, nie było śladu ani po grajku, ani po monecie.
Kobieta wróciła w asyście doktora, przyjaciela
rodziny i zastała brata na kolanach, szaleńczo przeczesującego trawę. Wydał z
siebie pełen radości okrzyk, zerwał się na nogi. Wpatrzony w przedmiot na
wierzchu przybrudzonej dłoni, podszedł do siostry. Z podnieceniem w głosie
powiedział:
– Prawda jaki jest piękny? Dostałem go od karzełka,
co moczył sobie stopy w naszym oczku. Tak cudownie grał! Oddałbym wszystko za
jeszcze jedną melodię.
***
– I jak on się czuje? – siwiejący mężczyzna nie ukrywał
zdenerwowania.
– Bez zmian – odparła ze smutkiem kobieta, schodząca
po schodach. Podeszła do stołu i rzuciła na blat zmięty bilet kolejowy. –
Powiedział, że już nigdzie się nie wybiera.
– Biedne dziecko. Może byłem dla niego za ostry?
– Ojcze, to nie twoja wina. Za miesiąc będzie znowu
sobą, każdy ma w życiu taki czas, że zgarbiony siedzi w kącie i gada do złotego
guzika – dziewczyna próbowała pocieszyć staruszka.
– Może masz rację. Mam nadzieję, że taki stan nie
potrwa długo.
***
– Mój ssssssskarbieeeeee…
Drobna kosmetyka:
OdpowiedzUsuń"Całą uwagę skupił na małym karzełku" - a przepraszam, jaki miałby być karzełek? Spotkałeś się kiedyś z dużym? :P
"Pierwsze dźwięki fletni sprawiły, że po raz pierwszy w życiu poczuł się naprawdę wolny." - powtórzenie. Zwykle się nie czepiam, ale w jednym zdaniu to już lekka przesada, o ile to nie celowy zabieg ;)
I interpunkcja - też się nie lubię czepiać, ale takie najbardziej oczywiste przecinki:
"Zanim odpowiedział opłukał przybrudzone ręce i nabrał deszczówki.", "Gdy go odzyskał nie było śladu ani po grajku, ani po monecie." - pomiędzy 2 czasownikami z reguły wstawia się przecinek, prawda?
"Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha, Dobrze się czujesz?" - męska decyzja, panie, albo kropka, albo mała litera :P
Super nawiązanie na końcu xD Jestem świeżo po maratonie i nie przeczytałam tego jak normalny człowiek, tylko w głowie usłyszałam to charakterystyczne "my prrecioussss"... Choć gdybym nie była świeżo po maratonie, raczej nic by to nie zmieniło, glum glum. To by było tyle uwag, miło się czytało. Pozdrawiam :)
Dzięki wielkie za komentarz. Potknięcia już poprawione. Chyba będę musiał nająć jakiegoś edytora, który będzie pracował za ciastka i czekoladę. Niestety nie mogę się ustrzec tego, że traktuję swój tekst jako własne dziecko. A każdy rodzic przymyka oczy na niedoskonałości swoich pociech :) Pozdrawiam.
UsuńA po co Ci edytor, czytelnicy się nie sprawdzają? :P To kiedy można składać CV? xD
UsuńRozumiem to doskonale, poprawiam i poprawiam tekst przed publikacją, wydaje się, że już lepiej się nie da... Po czym wracam do niego za jakiś czas i nadal widzę błędy. Tak to już jest...
A mnie zbrakło tego kuzyna. Przez pół opowiastki jest o nim mowa i to znacząco, a wb konsekwencji chodzi o coś zupelnie innego. Poza tym... Mimo nawiazania nie bardzo wiem dlaczego stało się jak się stało, czy facet rzeczywiście zwariował, czy znalazl monetę czy guzik...
OdpowiedzUsuńCzegoś mi brakuje a zapowiadało się świetnie świetni. Uważam, że dialog między rodzeństwem wypadł bardzo naturalnie i mimo krotkiego fragmentu dalo się wyczuć ich charaktery.
I to jest właśnie piękne :) Nic nie wiadomo, dowolność interpretacji :) A tak na serio, dwie strony znacząco mnie ograniczają. Chciałbym zrobić wszystko, co mi przyjdzie do głowy a tu muszę kończyć.
UsuńPrawda ;D cóż. Cały urok tych shotów.
Usuń