Drużyna
#krótkie #2strony #shot_literacki #klasyczne_fantasy #wojowniczka #tropiciel #kapłan #baba_jaga
Kathrin odchyliła się w biodrach unikając szponów i cięła z wypadu wprost w nieosłonięte podbrzusze potwora, który z okropnym charczeniem zwalił się do jej stóp. Jucha bryznęła opryskując dziewczynie sznurowane wysokie buty. Oparła miecz o kark stwora, będącego skrzyżowaniem ropuchy z kosmatym niedźwiedziem i zakończyła jego agonię silnym sztychem. „Well done” pomyślałem przyglądając się temu z pewnej odległości. Kathrin potrząsnęła blond grzywą i z niesmakiem przyjrzała się butom. Także na skórzaną kusą spódniczkę padło kilka kropel gęstej, ciemnej krwi.
Kathrin odchyliła się w biodrach unikając szponów i cięła z wypadu wprost w nieosłonięte podbrzusze potwora, który z okropnym charczeniem zwalił się do jej stóp. Jucha bryznęła opryskując dziewczynie sznurowane wysokie buty. Oparła miecz o kark stwora, będącego skrzyżowaniem ropuchy z kosmatym niedźwiedziem i zakończyła jego agonię silnym sztychem. „Well done” pomyślałem przyglądając się temu z pewnej odległości. Kathrin potrząsnęła blond grzywą i z niesmakiem przyjrzała się butom. Także na skórzaną kusą spódniczkę padło kilka kropel gęstej, ciemnej krwi.
– Och nie, ależ się
usmarowałam. Willson myślisz, że to się spierze?
Potraktowałem to jako
pytanie retoryczne, więc tylko przewróciłem oczami. Na polanę tymczasem wpadł
nasz cudowny łowca. Rude włosy odcinały się znacząco na tle wściekłej zieleni
lasu. Tak właśnie, naprawdę wściekłej. Ten las cały był popieprzony, jednak
Rudy Ralph był tutaj zaznajomiony z każdym botanicznym nieporozumieniem. Uważał
je za, cytuję: „niezwykłe i fascynujące”, oraz „unikatowe i warte zbadania”.
Totalny kosmos, ale to sprawiało, że był rewelacyjnym tropicielem i łowcą w
jednym. Cela z łuku też miał niezłego, cóż jednak skoro generalnie brzydził się
zabijaniem. Całą robotę odwalała Kathrin, nie wiadomo do końca czy jej to
pasowało, czy nie. Jak na razie próbowała oczyścić miecz nie ubrudziwszy się
przy tym bardziej. Nachylała się sugestywnie, a jej pokaźny biust sprężynował
przy każdym ruchu. Patrzyliśmy z Ralphem przez chwilę bez słowa.
– Eem… Widziałaś
Tornswalda? – zagadnął dziewczynę usiłując odkleić sporzenia od miejsca do
którego się przylepiło.
Tak mówiliśmy na naszego
„pożal się boże” mnicha. Naprawdę nazywał się Tobias, ale nie lubił tego
imienia.
– Rozmawia z bogiem, nie
przeszkadzaj mu.
– Czemu ci nie pomógł?
Ten żabołak był całkiem silny.
– No wiesz, też mogłeś
się przydać. No, ja nie wiem. Hm! – Kathrin obruszyła się zirytowana. – Widać
niektórzy faceci tak mają, że kobieta musi zawsze przy takiej robocie się sama
męczyć. Niby pomocni, ale jak przychodzi co do czego…
– No już, już kochana. W
razie czego wiem, że Willson by ci pomógł gdybyś miała trudności.
– Może lepiej nie. Nie
wiem skąd się biorą się u niego tak mordercze zapędy, ale to bywa przerażające.
Wolę go w charakterze milczącej asysty.
Ralph posłał mi nie
wiedzieć czemu przepraszające spojrzenie. Pochwili podjął nowy wątek.
– Cóż. Ja za to
wybadałem gdzie jest nasz kolejny punkt trasy.
– Taaak? I co? –
zapytała ze szczerym zaciekawieniem, gdy ruszyli powoli w kierunku obozowiska.
– Trzeba przejść jeszcze
kawałek na zachód, a tak powinniśmy trafić do jednej takiej pani, co mieszka w
głębi lasu.
– O boże, może to jakaś
wiedźma czy coś?
– Zaraz wiedźma. Może to
po prostu spokojna starsza pani, która woli żyć na uboczu. Nie oceniajmy i nie
snujmy takich pesymistycznych scenariuszy – rudowłosy rozpromienił się
w łagodnym uśmiechu, zdolnym koić udręki rannego i sprowadzać ptaszęta do
wyciągniętej dłoni. Świetnie współgrało to z jego czarnym, skórzanym strojem
łowcy, nabijanym ćwiekami, nitami i z naszytymi maskującymi pasami zieleni i
brązu.
Ruszyłem za nimi
pozostając w pewnej odległości. Zaczynała mnie boleć głowa, chyba zanosiło się
na deszcz.
Gdy zbliżyliśmy się do
obozowiska Tornswald jeszcze chwilę rozmawiał przez telefon.
– Tak? No dobrze, możemy
się tak umówić. Czy przygotować jakieś ofiary, coś… Rozumiem więc, że jesteśmy
rozliczeni. Do końca miesiąca wystarczy?… Tak, zakładając dotychczasową
aktywność… Rozumiem. Dobrze… Tak… Tak. No to pozostajemy w kontakcie. Do
usłyszenia.
Tornswald rozłączył się
i schował komórkę do kieszeni. Oprócz naszyjnika symbolizującego profesję
mnicha miał na sobie buty trekkingowe, lniane uprasowane spodnie i koszulę
khaki. Wyglądał w tym stroju dziwnie i egzotycznie. Czego można się jednak
spodziewać po człowieku, który gada z bogiem przez telefon.
– To jak, idziemy?
Czy najpierw zjemy jakiś obiad?
Tornswald powiedział to
takim tonem, jakby chodziło o wizytę w kinie i obiad z restauracji. Chciałem
jeszcze zasugerować kąpiel, ale Kathrin mnie uprzedziła.
– Od smrodu tego
paskudztwa odechciewa mi się jeść. Chciałabym się umyć. Myślicie, że babka
będzie miała jakąś wannę, czy coś?
– Balię jak już –
podsunął życzliwie Ralph.
– Obojętnie.
Pogwarzyli chwilę
składając obóz i rozważając kolejność obowiązków, po czym wszyscy zabraliśmy
się do domku „miłej starszej pani”. Było to niedaleko. Choć wszyscy
skończyliśmy umorusani błotem, pokąsani przez jakieś latające paskudztwa i z
pajęczynami we włosach. To nie była gościnna część lasu.
– Trzeba było przyjść
ścieżką – zauważyła wiedźma stojąca ze ścierką w ręku na ganku chatki.
Spojrzeliśmy zirytowani na Ralpha, ale ten uciekł spojrzeniem pospiesznie
upychając po kieszeniach botaniczne okazy. Domek był mały, schludny, pobielony
wapnem, a babka była wcale nie stara tylko w średnim wieku, średniego wzrostu i
postury, z średnio przyjemnym wyrazem twarzy. Za to sama zaproponowała nam
kąpiel. Za domkiem była balia i pompa. Woda zimna, ale czysta i w dodatku pod dostatkiem.
– To co byście chcieli
wiedzieć? – zapytała gdy już czyści i ogarnięci kończyliśmy wcinać placki. – Bo
mogę opowiedzieć wiele, ale nie ma na to czasu. Musicie wybrać co chcecie
wiedzieć najbardziej.
– Rozumie pani – zaczął
Tornswald tonem służbowej pogawędki. – nasza wiedza sprowadza się do tego, że
ma pani ponoć pojęcie, jak się stąd wydostać.
– Wydostać skąd?
– Stąd. Generalnie.
– A to kochanieńki jest
albo bardzo proste, albo cholernie trudne. I jak sądzę prosta droga was
zupełnie nie interesuje.
– Nie? Dlaczego? –
spytała Kathrin naiwnie, a Ralph przesunął palcem po szyi i wywrócił
dramatycznie oczami.
– Acha, to nie.
Faktycznie wolę tę trudniejszą wersję.
– Narysuję wam zatem
mapę i wytłumaczę jak i gdzie dojść i co trzeba zrobić. To dość żmudne przedsięwzięcie
i może nastręczyć kłopotów, ale… Tak?
– A wie pani, dziękujemy
za wszelkie podpowiedzi i porady. Ale jest jeszcze taka sprawa i najlepiej
jakby dało się to jakoś załatwić od razu.
– Słucham? – Ralph wziął
mnie na kolana i przedstawił wiedźmie.
– To jest Willson. Czy
możnaby sprawić, żeby nie był już królikiem?
Zapanowała cisza.
– Panowie, przygotujcie
gotówkę. Czeka was długi rachunek.
Generalnie postaram się nie czepiać przecinków za bardzo, bo wiem, jak to jest xD Ale: "Uważał je za, cytuję..." - tu, przed "cytuję", akurat by się przydał ;) Poza tym może jeszcze przed wszelkimi "którymi" i więcej między czasownikami :P
OdpowiedzUsuń"Skąd mu się biorą u niego" - no nie wiem, wydaje mi się, że tutaj albo "mu", albo "u niego", nie tak wszystko naraz :P
"Szykowało się na deszcz" - a nie bardziej "zanosiło"? ;)
"Wizytę w kinie" - tu zjadłaś "ę", zostało "jakby chodziło o wizyt" ;)
"Trzeba było przyjść ścieżką - zauważyła wiedźma" - a tu z kolei zjadłaś myślnik xD
"Zimna, ale czysta i pod dostatkiem" - chodzi o wodę, tak? Bo z kontekstu wynika raczej, że to pompa jest zimna itd. :P
Wybacz, że się czepiam, tak już mam, ale to z troski :P Ogólnie mi się podoba, a ten królik rozłożył mnie na łopatki, świetne :D Przyjemnie się czyta ^^
Pozdrawiam :)
Dziękuję za poprawki ;)
OdpowiedzUsuńchyba po porstu napisałam to trochę niechlujnie i nie pofatygowałam się sprawdzić błędów.
Jakoś i mnie się podoba zamysł takiej drużyny. Aż miałabym ochotę napisać więcej... Albo, żeby kotś to zrobił za mnie XD i bym tylko przeczytała co się działo dalej.
Wydaje mi się, że mógłby to być wstęp. Potem odrobina retrospekcji i dalsze przygody osób, które wcale nigdy nie marzyły aby przenieść się do świata "fantasy" i usilnie trzymają się swoich realiów i charakterów, które niekoniecznie współgrają z fantastycznym światem. ;D coś w tym stylu...
No to nie żadne "za mnie", jak już jest pomysł, który Ci przypadł do gustu, to się zmobilizuj i pisz dalej, ja też chętnie poczytam :P
Usuń^^ haaaa... *sanuszki leniuszki*
OdpowiedzUsuńBłędy... Sanowe niedopatrzenia itd. itd. Ale przygoda niezła. W sumie połączenie starych opowiadań fantasy z nowoczesnością. Przez cały tekst miałem wrażenie, że to grupa korposzczurów wplątanych w fantasy na jakimś zlocie. Gdzie magia okazała się prawdą. Fajny efekt. Zapraszam i polecam. TRTM.
OdpowiedzUsuń